wtorek, 22 września 2020

koniec lata

Piotrek złapał jakąś infekcję - prawdopodobnie od brata, który wrócił ze szkoły z katarem. Właściwie poza mocno zatkanym nosem i mocno zaczerwienionym gardłem nie miał innych dolegliwości. ale lekarze w Przylądku zdecydowali, że podanie chemii może osłabić siły obronne organizmu i odroczyli chemię o kilka dni.

Ponieważ pogoda była sprzyjająca, wyskoczyliśmy na dwa dni łapać odporność w sosnowych lasach Doliny Baryczy. Boguś (brat Piotrka) jeszcze nie nadawał się do szkoły. Niesamowite, jak szybko widać poprawę przy takim pobycie w leśnym mikroklimacie! Zresztą cała rodzina ładuje w takich chwilach akumulatory na kolejne dni. Jest to taka namiastka naszego planu i pragnienia stworzenia miejsca regeneracji dla onkorodzin (
Dom Wytchnienia
). Piotrek spędził wyjazd aktywnie, gdyż jest zapalonym grzybiarzem - w dodatku lubi nie tylko zbieranie, ale i obróbkę grzybów (i robi to z artystyczną dokładnością).









W czwartek Piotrek ponownie zjawił się w Przylądku i parametry krwi pozwoliły na wznowienie leczenia. Tym razem - tak jak poprzednio - założenie wenflonu okazało się niebolesne. Jednak Piotrek podjął decyzję, by założyć mu port naczyniowy. Wcześniej oponował: "Nie chcę portu, bo nie będę mógł się bić z Bogusiem...". My z kolei nie namawialiśmy go pamiętając, jak przy poprzedniej chemioterapii każda wyższa temperatura skłaniała lekarzy do przepisania antybiotyku w obawie przed sepsą wywołaną infekcją portu (w sumie Piotrek przeszedł wtedy ponad 20 antybiotykoterapii w ciągu roku). Chłopiec jednak uznał, że zbyt dokuczliwy jest strach przed bólem - nawet gdy się on ostatecznie nie pojawia. Niebawem czeka nas więc pobyt w szpitalu i zabieg zakładania portu (w narkozie).
Kończy się zbiórka, która ma zapewnić środki na czekający nas rok chemioterapii i rehabilitacji Piotrka. Dziękujemy za każdy dar serca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz