piątek, 10 stycznia 2014

pierwszy raz na nowym leku

Dziękujemy gorąco za Waszą modlitwę, za duchowe towarzyszenie nam, za wszelkie sygnały pamięci! Bóg zapłać!

Od czwartku jesteśmy w Warszawie. Jednak oboje z Magdą towarzyszymy synowi. Obawiałem się, jak w pojedynkę dam radę w nowym schemacie: czekała mnie przeprowadzka po nocy w szpitalnym hotelu na oddział kliniki - w trakcie badań i stania w kolejce do lekarza, by zbadał i zlecił lek. Dodatkowo w poniedziałek składam projekt, od którego w dużej mierze zależy nasza sytuacja materialna w najbliższych 3 latach - więc noc mnie czekała przy komputerze, po kilku godzinach spędzonych wcześniej za kółkiem... Uratowała nas ukochana przez Bogusia Ciocia Pati, która specjalnie wzięła urlop, by zająć się w tych dniach młodszym braciszkiem Piotrusia.


Dzisiaj w południe podłączono Piotrka do kroplówki, a od 15.00 do 21.00 podawano chemię. Synek będzie "na kabelku" do południa w sobotę - cały czas trwa tzw. płukanie. Lekarka wyjaśniła, że główny powód tego wcześniejszego i późniejszego nawadniania to nefrotoksyczność cisplatyny. Czyli lek jest zagrożeniem dla nerek - stąd cały czas, jak to się ładnie mówi, "monitorujemy bilans płynów". Czyli Piotrek sika do menzurki i zapisujemy to po jednej stronie bilansu, a po drugiej notujemy ile wypił. Pielęgniarki do tego dodają płyn z kroplówek i mają jasność. Na razie jest w granicach normy i mam nadzieje, ze zaraz sie obudzi na siusiu, by bylo tak nadal. Jesli mniej wydala niz dostaje - to znaczy ze nerki nie daja rady i trzeba jakies dodatkowe leki podawac.

Ale generalnie to Piotrus dobrze jak dotąd znosi tę nową chemię :) Chwała Jezusowi! Nie zwraca (dostaje dużo więcej leków przeciwwymiotnych niż przy poprzednim leku), humor mu dopisuje (poza momentami kryzysu zmęczeniowego - nie spał w ciągu dnia). Jak dotąd też nie gorączkuje. Najbardziej dokuczała mu dzisiaj ... nuda :D A ponieważ ma w kompleksie szpitalnym swoje ulubione korytarze - na gorącą prośbę synka wyprowadziliśmy kroplówkę na wieczorny spacer (pompa ma na szczęście akumulator).



Mi też udało się już niemal dokończyć pisanie projektu! :) Warunki mam ku temu dziaj świetne. Magda ma wprawdzie gorzej, bo śpi w hoteliku dokwaterowana do obcej pani. Za to my we dwóch zajmujemy osobny pokoik na oddziale dziennym kliniki. Właściwie jest to dyżurka lekarska z dostawionym łóżeczkiem i kozetką dla mnie. Mam nawet swoje biurko :) Dużo życzliwości ze strony personelu medycznego dziś nas tu spotkało.




Dopisuje w sobotę rano: jednak bilans płynów jest dodatni (mniej sika, niż powinien), czyli pewnie Piotrek dostanie furosemid. Prosimy o modlitwę o ochronę Krwi Chrystusa nad nerkami Piotrka.

Reszta nocy była mniej spokojna. Musiałem pilnować przepełnionyh pieluch i ważyć je do bilansu. Przed drugą obudził się z płaczem, że swędzi go noga. Modliłem się, by to nie było znowu uczulenie. Nie było jednak żadnej wysypki. Pielęgniarka posmarowała jakimś kremem i Piotrek pomału się wyciszył (musiałem usypiając go zmieścić się w jego łóżeczku - na szczęście nie jest z tych najmniejszych). Koło czwartej obudziła mnie awaria pompy i znów wołałem pomoc. Piotruś tym razem spał mocno. O szóstej gdy mu zmieniałem pieluchę powiedział przez sen: "Banany są dobre, ale marchewkę też lubię". Ciekawe, co mu się śniło :)

Magda już do nas dołączyła i jemy wspólnie śniadanie :) Potrek jeszcze śpi. Koło południa zaczniemy się szykować do powrotu.

3 komentarze:

  1. Trzymam kciuki za zdrowie Piotrusia i pomyślność projektu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. z Panem Bogiem rodzino moja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteście wspaniałą rodziną. Trzeba się modlić i wstawiać za Was wszystkich do Pana, żebyście mieli siłę i godzili opiekę nad synkami z pracą i własnym odpoczynkiem. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń