wtorek, 28 stycznia 2014

styczniowo

 Ciężko nam było się zebrać do kolejnego wpisu. Brakowało albo czasu, albo siły. Oczywiście wróciliśmy szczęśliwie do domu po chemii i jedynie raz Piotrek zwymiotował posiłek - zaraz po przyjeździe. Nie gorączkował. Cisplatyna jest jednym z najsilniejszych leków - wywołuje wymioty, które czasem występują do dwóch tygodni po przyjęciu chemii. Chwała Tobie Jezu, że nas przed tym uchroniłeś!!!

Piotruś zaczął jeszcze wolniej jeść niż dotąd. Liczyliśmy, że po kilku dniach się to zmieni - jednak poprawa w tym względzie nie nadeszła. Tyle, że w ogóle je, bo w pierwszych dniach i z tym było słabo. Jednak karmienie go to koszmarna szkoła cierpliwości. Spędzamy na tej czynności 4 godziny
 dziennie. Piotrek chomikuje pokarm w buzi, zapominając o gryzieniu. Albo na odwrót: przeżuwa w nieskończoność nawet miękkie pokarmy. "Piotrek, gryziemy i przełykamy!" "Ruszaj buzią!" "Gryź chłopie!" "No jedz!" Synek cierpliwie znosi te ponaglenia - robi kilka szybkich ruchów szczęką, po czym znów akcja zamiera... Posiłkom towarzyszą atrakcje. Bardzo to niewychowawcze, ale w tym wypadku wychodzimy z założenia, że cel uświęca środki :)




Zupełnie nie ma łaknienia. Ze swojej diety zdecydowanie wykluczył mięso w każdej postaci ku utrapieniu dziadków. Uzupełniamy białko jajkami i parmezanem - to wciąż w miarę lubi.

Za tydzień już kolejny wyjazd do Warszawy. Strasznie krótki ten styczeń był.

Anegdota piotrkowa: bardzo chciał, bym patrzył jak sobie radzi na domowej zjeżdżalni. Właśnie obierałem jabłko, więc na chwilę odwróciłem wzrok. Zauważył.
- Nie patrzyłeś tato! Jestem na ciebie obrażony na zawsze. Już nie masz syna. Tak się właśnie traci dziecko.
- Piotrusiu, przepraszam, zjedź jeszcze raz, daj mi szansę.
- Nie ma szansy, koniec gry! Nigdy się nie przestanę gniewać!

Na szczęście za chwilę już bawiliśmy się razem. Ale zapamiętam na zawsze, jak łatwo stracić dziecko ;)

Jak zawsze gorąco prosimy o modlitwę! To, że tak ostatnio dobrze zniósł cięższe leczenie nowym lekiem zawdzięczamy Waszemu wstawiennictwu u Miłosiernego.

1 komentarz: