czwartek, 18 kwietnia 2013

CZWARTEK 18 kwietnia


Zaliczyliśmy dzisiaj dwie konsultacje: logopedyczną i okulistyczną. Niewiele z nich wniknęło, bo Piotrek reaguje silnym buntem na wszelkie próby jakiegokolwiek badania (jedyny pozytywny efekt: Magda wywalczyła kolejną konsultację okulistyczną w czerwcu). Za to zdaliśmy egzamin żywieniowy i Piotrkowi wyciągną wieczorem sondę z noska. W końcu bez żadnych rurek! :) Katar niestety nie mija, ale Piotrek tak ma, że jak już zaczyna smarkać  to trwa to min. 2 tyg. Bez sondy będzie mógł jednak w końcu solidnie wydmuchać nos.

Trochę frustruje Piotrka, że załatwia się znów w pieluchy. Parę razy już wołał o nocnik, ale częściej jest za późno i synek popłakuje, że się nie udało. Jednak przez wszelkie drobne trudności przechodzi naprawdę bardzo dzielnie, szybko odzyskuje równowagę i uspokaja się. Ma dużą chęć na to, by się ruszać. Siada na łóżku w ten sposób, że najpierw podpiera się czołem, a potem wspomaga rękami i czworaków dźwiga do siadu. Bardzo chce też chodzić, ale z równowagą i siłą nóg jeszcze nie jest na tyle dobrze, by mógł to robić bez trzymania go pod paszki. 

Wybraliśmy się po południu na plac zabaw, gdzie Piotruś spotkał Bogusia. Obaj bracia bardzo się ucieszyli z tego spotkania, czego namacalny dowód widnieje na załączonym zdjęciu. 

Już przesądzone: w sobotę rano ruszam z Piotrkiem karetką do domu! Reszta rodziny zaczyna powrót już jutro wieczorem. Zaczynamy odliczać godziny :)

Ostatecznie wypytałem jak to robić i sondę usunąłem sam - przez to było mniej krzyku, bo Piotrek włącza syrenę, jak pielęgniarka przekracza próg sali. Synek szybko się uspokoił po pozbawieniu go ostatniej rurki i stwierdził, że teraz nie będzie już groźnym nawędem, ale dobrym płetwalem błękitnym. Przechodzi okres fascynacji rybami i towarzyszącą mu od przebudzenia rurkę traktował jako charakterystyczną część ryby głębinowej  za którą się uważał. Wysmarkał w końcu porządnie nos i wpadł w dobry nastrój. Poniżej zdjęcie szczęśliwego płetwala, bez plastrów na twarzy, fikającego radośnie nogami. Plaster na ranie pooperacyjnej mamy zdjąć w sobotę, czyli już w domu.

Jutro pakujemy od rana walizki i powoli żegnamy się do czerwca ze Stolicą i jej gościnnymi mieszkańcami (spotykaliśmy wyłącznie takich!). Pierwszy etap zmian w naszym życiu powoli się kończy, a naszych serc i myśli nie przestaje wypełniać wdzięczność do Boga i do Was za wiele dobra, które w tym trudnym czasie nas spotykało.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz