poniedziałek, 15 kwietnia 2013

PONIEDZIAŁEK 15 kwietnia

Piotrek coraz więcej "je doustnie" (zjadł wczoraj kilka swoich przysmaków:  jogurt, rosół, kawałek czekolady i kilka plastrów żółtego sera), ale sondą nadal ma być karmiony jeszcze jakiś (?) czas. Rano byliśmy na konsultacji neurochirurgicznej - dr Paweł stwierdził, że jest w główce "suchutko", nic nie odciągał i powiedział z typową dla siebie powściągliwością, że jest dobrze, ale trzeba obserwować, by potwierdzić że problem minął. Ja tam już wołam: Chwała Bogu!!! :))) W środę idziemy do dr Pawła ściągać szwy i wtedy też pewnie oglądnie główkę, czy faktycznie to zbieranie się płynu (nazywają to kolekcją) ustąpiło na dobre.

Ponieważ w płucach nic nie słychać niepokojącego, a gorączka ustąpiła, to odstawiają Piotrkowi już dziś jeden z trzech antybiotyków, które dostawał. Wejście (mówią na to kaniula) dalej działa, a my modlimy się by tak było do końca antybiotykoterapii (jeśli się zatka, to w perspektywie są wenflony w kończyny, a u Piotrka naczynka słabe i takie wenflony przestawały w przeszłości pracować po kilku godzinach, nie mówiąc o tym, że nie udawało się ich nigdy założyć za pierwszym wkłuciem...).

Piotrek ma coraz więcej siły i manifestuje swoje nastroje mocno i głośno. Po pierwsze ma dosyć leżenia na plecach czy boku i koniecznie chce leżeć na brzuchu z nosem wbitym w materac. Ciężko go jednak w takiej pozycji karmić sondą, więc co 4 godziny odbywa się walka o to, by posiedział te 20 minut albo choć leżał na boku. Drugi moment, kiedy Piotruś zaczyna protestować to zbliżanie się kogokolwiek w fartuchu. Lekarza, pielęgniarkę czy salową wita w progu głośnym "nieeeeee!", "aaaaa!", "do domu!" (pytaliśmy go potem, czy to znaczy, że on chce iść do domu - a Piotruś: "Nie, tylko żeby oni poszli do domu").

Aniołowie zaopatrzyli nas kolejny raz w pyszne jedzenie, więc na najbliższych posiłkach będziemy się czuć jak na domowym wikcie, albo i lepiej :) Jeszcze raz Bóg zapłać: naszym bliskim i wszystkim, którzy się modlą i wspierają nas na różne sposoby. Jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni i zaczynamy lepiej rozumieć, że można czuć się jak w rodzinie, nawet mimo braku więzów krwi :) Więcej: czujemy bliskość osób, których nigdy nie spotkaliśmy, a przesyłają zapewnienia o modlitwie i pamięci! Jest to dla nas naprawdę niesamowite doświadczenie.

2 komentarze:

  1. Cieszą tak troszkę te protesty Piotrusia, to takie niewinne i słodkie jak wygania lekarzy :)
    Super, że jest lepiej... No i będzie jeszcze lepiej.

    PS. wypatruję misia :P

    OdpowiedzUsuń