piątek, 29 marca 2013

WIELKI PIĄTEK 29 marca


Piotruś ładnie przespał noc. Wstał o 6.30 i układałem z nim puzzle, a po godzinie dołączyła Madzia i przyszła pielęgniarka szykować go do operacji. Ostrzygła mu głowę z tyłu, wykąpałem go już sam w płynie odkażającym. Pojechaliśmy z wózkiem na blok operacyjny. W windzie powiedział: 'Puściłem bąka, przepraszam' :) Miał tylko cienką piżamkę, więc otuliliśmy go kołderką, bo na korytarzu było zimno. Madzia powiedziała potem, że wyglądał jak Jezus przed męką (kołderka przypominała płaszcz). Trudne było to pożegnanie pod salą, takie pośpieszne, bo lekarze czekają, a on płakał i wołał, że nie chce.

Operacja trwała 5 godzin. Wcześniej neurochirurg nie wszystko chyba chciał powiedzieć, bo teraz stwierdził, że wycięli więcej niż planowali. A planowali tzw. biopsję poszerzoną: mieli pobrać wycinek do zbadania i trochę więcej jeśli się uda, by zmniejszyć ucisk i dać doraźną ulgę. Jednak guz mimo mocnego krwawienia dawał się operować, więc wycięli tyle, ile uznali za bezpieczne. Całości nie mogli, bo korzeń tak jak wynikało ze zdjęć jest w pniu mózgu i miesza się z jego strukturą. Ponieważ wcięli dużo tkanki w newralgicznej okolicy - zdecydowali się na wprowadzenie Piotrusia w śpiączkę farmakologiczną na 3 dni. Guz miał jakby dwie części i jedna wygląda na złośliwą, a druga może być łagodnym glejakiem. Potwierdzeniem będzie wynik badania próbek pobranych z obu tych części. Wynik do 7 dni. W najbliższych dobach może umrzeć w każdej chwili ze względu na to, że nie ma pewności czy wycinając nie uszkodzili ważnych ośrodków. Może też nie przeżyć wybudzania. Optymistyczna wersja wg lekarza jest taka, że: nie zostało nic uszkodzone, a guz jest niezłośliwym glejakiem podatnym na chemioterapię (złośliwy glejak jest z punktu widzenia medycyny zupełnie niepodatny na leczenie i wtedy Piotruś pożyłby nie dłużej niż pół roku).

Teraz Piotrek jest na zamkniętym oddziale pooperacyjnym - mogliśmy tylko przez chwilę na niego popatrzeć przez szybę. Leży spokojnie pod białym prześcieradłem jak Jezus w grobie. Dalej jest śliczny (wygolone włosy i rana są z tyłu głowy). Wszędzie wchodzi do niego pełno czujników i rurek. Dziś ok. 20.00 będzie miał kontrolną tomografię.

Ciężkie to wszystko i bez Pana Boga i Waszej modlitwy trudno byłoby nam funkcjonować. Madzia ma bardziej zgodę na to, że Pan go zabierze niż ja, a najbardziej się obawia, że Piotruś może cierpieć. Ja mam na tę chwilę odwrotnie, ale brakuje mi słów, by jakoś szerzej opisać co czuję i myślę.

Taki mój ludzki plan wygląda tak:
- najpierw modlimy się, by nie umarł w trakcie śpiączki i wybudzania
- w drugiej kolejności, by nie było powikłań typu krwiak czy wodogłowie (to wymagałoby pilnych kolejnych operacji)
- potem o to, by guz okazał się łagodny (badanie do tygodnia pokaże)
- następnie, by był podatny na chemioterapię - bo trzeba zatrzymać dalszy jego rozwój (korzeń został)
- wreszcie by nie było nawrotów

Boży plan jest ponadto i wiemy, że cud może przekroczyć to, co podpowiada wiedza medyczna. W końcu cud to coś, co  rozumowi się wymyka. We łzach, ale modlimy się o cud i Was też gorąco o taką modlitwę prosimy. Przecież Jezus jest lekarzem, który jest specjalistą od beznadziejnych przypadków.

1 komentarz:

  1. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych... Ja też wspieram Was modlitwą i cieszę się, że wszystko toczy się dla Was pomyślnie!

    OdpowiedzUsuń