niedziela, 13 sierpnia 2023

powrotne perypetie

Uwaga! Będzie głównie motoryzacyjnie i po męsku [przypis żony].

Dwa dni przed planowanym powrotem z Niemiec do domu - jedziemy z Piotrkiem we dwóch na męską wycieczkę: zwiedzić muzeum Porsche w Stuttgarcie. To niedaleko, 40 minut samochodem.
Na podziemnym parkingu przy muzeum cofając uderzam hakiem w betonowych słupek. Zagapiłem się, było ciasno. Z zewnątrz auto niemal nie ma śladów, natomiast w momencie uderzenia przestają działać biegi. Samochód nie nadaje się do dalszej jazdy. Niemiec, któremu zatarasowałem drogę, wysiada by pomóc mi wepchnąć samochód na miejsce parkingowe – muszę siedzieć w środku i wciskać sprzęgło, by to było możliwe.
Idziemy zwiedzać muzeum. Właściwie Piotrek sam zwiedza je przez 4 godziny, co chwilę do mnie zaglądając czy już skończyłem. Wiszę na telefonie usiłując dogadać się z towarzystwem ubezpieczeniowym. Wreszcie tuż przed zamknięcie muzeum mam potwierdzenie, że następnego dnia przyjedzie laweta po nasze auto i podstawią nam pojazd zastępczy. Zmęczyła mnie ta długa telefoniczna akcja, ale na szczęście Piotrek cały czas dobrze się bawi. W zwiedzaniu i podróży towarzyszy mu świnka-zabawka, którą dostał od mamy po operacji (Piotrek bardzo lubi świnie :)). Twierdzi, że świnka zwiedza świat i ma świetny humor.




Wracamy z Piotrkiem (i świnką) do Tubingen komunikacją publiczną – trochę pociągiem, trochę autobusem. Gdy dojeżdżamy zaczyna się nowa akcja: wydzwania do mnie dwóch kierowców z różnych firm. Obaj jadą do mnie wioząc na lawecie auto zastępcze! Ubezpieczalnia namieszała. W pewnej chwili jest ryzyko, że żaden z kierowców nie przyjedzie – nie chcą ryzykować, że ubezpieczyciel im nie zapłaci. Koło północy udaje mi się telefonicznie wszystko wyprostować.
Następnego dnia wieczorem kierowca do nas dociera i jadę z nim do Stuttgartu. Garaż jest zbyt niski, by laweta tam wjechała. We dwóch dajemy radę wyprowadzić samochód z garażu i załadować na lawetę. Wcześniej z lawety zjeżdża auto zastępcze, którym dzień później startujemy do Wrocławia. Już bez "przygód" docieramy do domu. Równolegle laweta dowozi nasz samochód do mechanika. Urwało się mocowanie cięgna skrzyni biegów.
Piotrek czuje się dość dobrze mimo antybiotyku przepisanego z powodu lekkiego stanu zapalnego rany. Badanie okulistyczne nie wykazało uszkodzenia wzroku - czyli jak dotąd zabezpieczamy skutecznie niedomykające się oko, choć jest to długa wieczorna procedura: Piotrek samodzielnie przygotowuje sobie plasterki i patrząc drugim okiem w lusterko mozolnie zakleja prawą powiekę. Natomiast w ciągu dnia wielokrotnie chronimy problemowe oko żelem okulistycznym.
Dogrywamy grafik rehabilitacji, ale na dobre zaczniemy pod koniec miesiąca. Niestety nerwy twarzowe nie podejmują swoich funkcji, ale liczymy że rehabilitacja pozwoli wrócić do stanu sprzed operacji. Im większe emocje u Piotrka, tym grymas na twarzy większy. Jeśli mięśnie twarzowe nie pracują, twarz wygląda normalnie, poza asymetrią oczu. Na szczęście Piotrek nie przejmuje się swoim wyglądem zbyt mocno...
Schodzą z nas pomału emocje, bo napięcia przez ostatnich kilku tygodni było naprawdę dużo. Teraz staramy się poczuć choć trochę wakacje. Weekend spędzamy w Dolinie Baryczy w starym domu cioci. Planujemy też dalszy wyjazd nad Bałtyk, do ulubionych Dębek, gdzie swoją kawalerkę udostępnia nam koleżanka. Pati, dziękujemy!!!
Pod koniec sierpnia Piotrek ma rozpocząć intensywny 5-dniowy turnus rehabilitacyjny. Czekamy jeszcze na zgodę lekarzy, którzy zdecydują czy Piotrek będzie już w stanie podołać takiemu wysiłkowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz