wtorek, 5 listopada 2013

znów jedziemy do Warszawy



Zdjęcia są sprzed tygodnia z pobytu u babci - korzystaliśmy z ostatnich(?) ciepłych dni jesieni.

Z racji listopadowych świąt o tydzień wydłużyła nam się przerwa w leczeniu. Pakujemy bagaże, bo już jutro (w środę) startujemy we dwóch do Warszawy. Piotrek dzięki Bogu w dobrej formie - nawet jakby się nieco zaokrąglił na twarzy.

"Rybki z ferajny" i "Gdzie jest Nemo?" ciągle trzymają się mocno w rankingu ulubionych bajek. Mama zrobiła frajdę Piotrkowi... wypożyczając na tydzień dekorację z osiedlowego sklepu rybnego: zasuszona najeżka wygląda trochę jak nadmuchany jeż (w kreskówce jest to Saiks, właściciel myjni wielorybów). Pani w sklepie była nieco zaskoczona pomysłem, ale w końcu jesteśmy stałymi klientami: ryby to jedna z ulubionych potraw Piotrusia.

Wzbogaciliśmy się też w żywe okazy: w akwarium przybyło neonków i pojawiło się kilka otosków. Krewetki i ślimaki mnożą się niesłychanie szybko, więc trochę to wgląda jak zupa rybna, ale cieszy oko. Zwłaszcza lubimy obserwować ruch w akwarium tuż przed wieczornym zgaszeniem światła, leżąc już w łóżku.

Pożyczona nam zjeżdżalnia to błogosławieństwo - chłopcom nie nudzi się zjeżdżanie z niej. Przy tym widać, jak wiele Piotrek ma do nadrobienia w dziedzinie ruchu. Zjeżdża ostrożnie, przełamując się. Boguś radzi sobie dużo lepiej, mimo że jest 1,5 roku młodszy (zjeżdża przodem, tyłem, głową w dół, a dziś - zanim zdążyliśmy zainterweniować - zjechał... na stojąco!). Marzy nam się jakaś mała, domowa trampolina - łóżko nie do końca się sprawdza, a Piotrek zachęcony przykładem brata chętnie stara się podskakiwać choć słabo mu to jeszcze wychodzi (Boguś skacze, jakby miał wbudowaną sprężynę). Myślimy też o rehabilitacji dla Piotrusia. Na rezonansie wyszło, że kręgosłup szyjny jest delikatnie pochylony w lewą stronę.

Piotrek do swoich licznych zainteresowań (ryby, owady, rycerze, piraci, samochody, dinozaury...) dołącza chyba tematykę pożarniczą. "Wiesz tato, chciałbym mieć strój strażaka. Może go zdobędę w Warszawie, co?" Zatem na szybko usiłujemy zakupić kostium i tematyczne akcesoria. Zamówienie poszło przez internet - mają dostarczyć do hotelu w Warszawie, bo do Wrocławia mogliby nie zdążyć.

Do zdobycia ciągle mamy zaległe mamy buty rycerskie. Pan, który miał je szyć, słabo wykonał zamówioną wcześniej kaletkę i pas rycerski. Musimy znaleźć kogoś, kto nam je uszyje porządnie.

Prosimy o modlitwę o ochronę Krwi Chrystusa nad nami: o bezpieczną drogę, mało bolesne zabiegi związane z badaniem i leczeniem oraz brak komplikacji w trakcie powrotu i w kolejnych dniach. By znów nie musiał brać antybiotyku z powodu jakiejś infekcji. Wizyta w szpitalu to jednak duża okazja do złapania czegoś - samo wkłucie do portu niesie ryzyko zakażenia.

Na koniec cytat z dzisiejszego poranka:

"- Piotrek, nie chcę więcej widzieć, że bijesz Bogusia!

- Dobrze tato, to następnym razem nie patrz, kiedy będę go bił..."

Ech, jak to trzeba uważać na każde słowo! :)

1 komentarz: