Za nami połowa pierwszej (cotygodniowej) części leczenia. Piotrek tym razem gorzej znosił pobyt w Warszawie - popłakiwał, że chce być w domu, spał niespokojnie, nie miał apetytu. Wyniki morfologii niestety mocno poszły w dół: leukocyty, płytki krwi, hemoglobina... Jeśli płytki krwi nie "urosną" do następnego tygodnia, to przerywamy chemioterapię. A gdy hemoglobina spadnie do 7,5 (jest 8,1), to kładziemy się w szpitalu na transfuzję krwi.
Adaś, nasz wspólnotowy lekarz, zainspirował Magdę, by dopytała o możliwość podawania chemii we Wrocławiu przy pozostawieniu leczenia w CZD. Wrocławscy lekarze wykazali otwartość i życzliwość. Lekarka w Warszawie zgodziła się na podawanie w ten sposób winkrystyny - czyli tego leku podawanego co tydzień. Natomiast nadal w Warszawie będziemy co 3 tygodnie w związku z drugim stosowanym lekiem - karboplatyną. Praktycznie będzie to wyglądało tak, że w środy będziemy robić badanie krwi, konsultować je z lekarzem w CZD i jak wyniki ok, to dzień później jedziemy: co tydzień na ul. Bujwida, a co 3 do Warszawy jak dotąd. To ogromna zmiana i kondycja całej rodziny na tym skorzysta, bo czujemy się nieco wymęczeni naszym trybem życia.
Gdy wróciłem z Piotrkiem do domu okazało się, że ciocia Justyna zapełniła nam lodówkę swojskim jedzeniem - kolejny dowód, że aniołowie o nas nie zapominają :) "Szewco-Anioły" z kolei przysłały książkę i płyty z radosnymi piosenkami. Otrzymaliśmy też pieniądze (od cioci Agnieszki i pani Grażynki) z przeznaczeniem na elementy zbroi rycerskiej dla Piotrka (w tym tygodniu zdobył długi miecz, który niósł w górze przez cały szpital, strasznie był szczęśliwy). Nie sposób wymienić wszystkich wspierających nas osób. BÓG ZAPŁAĆ!!! Nie wiem, jak dalibyśmy radę bez Waszej pomocy...
Dziś jak zawsze w dzień po chemii Piotrek niemal nie je - ciężko to znieść wiedząc, jak spadają mu wyniki krwi... Ułatwia nam znoszenie niewygód ustalanie codziennych intencji. To znów pomysł mojej nieocenionej małżonki - i to ona zwykle te intencje układa. Dziś np. była to intencja "za prześladowanych chrześcijan i przebudzenie w Kościele", a jutro "za małżeństwa w kryzysie". Czasem są to intencje mniej uniwersalne - za konkretne osoby nam bliskie. Tak czy inaczej nadajemy w ten sposób większy sens dźwiganiu różnych codziennych przeciwności i to pomaga.
Prosimy Was bardzo o modlitwę, by hemoglobina nie spadła (by nie było konieczne przetaczanie krwi), by płytki krwi poszły w górę i by nie trzeba było robić przerwy w leczeniu.
Na zdjęciu Piotrek i jedna z jego pasji: warzywa i owoce :) Szkoda tylko, że służą głównie do zabawy, bo z jedzeniem aktualnie gorzej :(
Ave Maria...
OdpowiedzUsuńMoje dziecko kończy łagodną chemię, wyniki krwi na początku też spadły w dół. Nie pytałam, co na to lekarze, ale gotuję jej zupy na giczy cielęcej, dziabniętej na pół, aby był dostęp do szpiku. Potem jeszcze wydłubuję resztę szpiku. Miksuję go z warzywami, kaszą jaglaną, wywarem i nacią pietruszki i jej to podaję. Wyniki najpierw się zatrzymały, potem zaczęły się poprawiać. W ogóle dieta to podstawa, jak mówią niektórzy - nie dawać jeść rakowi. Nie chcę się wymądrzać, bo się tym nie do końca interesowałam, ale zdaje się, że jeden z "tropów" jak sobie z tym radzić prowadzi właśnie do Wrocławia.
OdpowiedzUsuńAch i z tego co pamiętam, dość przyjemny sposób na słaba hemoglobinę to natka pietruszki miksowana z pomarańczą, nie jest złe w smaku, w konsystencji może dziwne, ale jako "rycerski napój na siłę do dźwigania miecza" może przejdzie.
Kibicujemy Wam mocno od początku i pamiętamy w modlitwie.
Również pacjenci CZD