piątek, 2 sierpnia 2013

pogorszenie wyników krwi

Ile razy się o coś "zbyt troszczę" - tyle razy Opatrzność mnie zawstydza... Okazało się, że nasze auto utknęło u mechanika dzień dłużej niż się spodziewałem i nie mamy czym jechać do Warszawy. Wprawdzie będąc przewidujący uzyskałem obietnicę Cioci Pati, że jakby co pożyczy swój pojazd. Jednak okazało się, że cioci punto akurat ma awarię klimatyzacji. Wobec panującej pogody obawiałem się, że podróż niewielkim autem bez klimy może być dla Piotrka uciążliwa. Pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony. Anioł imieniem Kuba (sąsiad z naszego osiedla, który śledzi piotrkowego bloga) użyczył bez najmniejszych oporów osobistego samochodu i dzięki temu podróż była naprawdę komfortowa. Mało tego: podstawił auto z pełnym bakiem tuż pod naszą bramę i poinstruował, jak obsługiwać pokładowy komputer. Zadbał nawet o zacienienie auta przez umocowanie skutecznych zasłonek z pieluch tetrowych (jak widać aniołowie też miewają dzieci, więc znają się na rzeczy). Dziękujemy Bogu za życzliwych ludzi wokół nas!

Za nami połowa pierwszej (cotygodniowej) części leczenia. Piotrek tym razem gorzej znosił pobyt w Warszawie - popłakiwał, że chce być w domu, spał niespokojnie, nie miał apetytu. Wyniki morfologii niestety mocno poszły w dół: leukocyty, płytki krwi, hemoglobina... Jeśli płytki krwi nie "urosną" do następnego tygodnia, to przerywamy chemioterapię. A gdy hemoglobina spadnie do 7,5 (jest 8,1), to kładziemy się w szpitalu na transfuzję krwi.

Adaś, nasz wspólnotowy lekarz, zainspirował Magdę, by dopytała o możliwość podawania chemii we Wrocławiu przy pozostawieniu leczenia w CZD. Wrocławscy lekarze wykazali otwartość i życzliwość. Lekarka w Warszawie zgodziła się na podawanie w ten sposób winkrystyny - czyli tego leku podawanego co tydzień. Natomiast nadal w Warszawie będziemy co 3 tygodnie w związku z drugim stosowanym lekiem - karboplatyną. Praktycznie będzie to wyglądało tak, że w środy będziemy robić badanie krwi, konsultować je z lekarzem w CZD i jak wyniki ok, to dzień później jedziemy: co tydzień na ul. Bujwida, a co 3 do Warszawy jak dotąd. To ogromna zmiana i kondycja całej rodziny na tym skorzysta, bo czujemy się nieco wymęczeni naszym trybem życia.

Gdy wróciłem z Piotrkiem do domu okazało się, że ciocia Justyna zapełniła nam lodówkę swojskim jedzeniem - kolejny dowód, że aniołowie o nas nie zapominają :) "Szewco-Anioły" z kolei przysłały książkę i płyty z radosnymi piosenkami. Otrzymaliśmy też pieniądze (od cioci Agnieszki i pani Grażynki) z przeznaczeniem na elementy zbroi rycerskiej dla Piotrka (w tym tygodniu zdobył długi miecz, który niósł w górze przez cały szpital, strasznie był szczęśliwy). Nie sposób wymienić wszystkich wspierających nas osób. BÓG ZAPŁAĆ!!! Nie wiem, jak dalibyśmy radę bez Waszej pomocy...

Dziś jak zawsze w dzień po chemii Piotrek niemal nie je - ciężko to znieść wiedząc, jak spadają mu wyniki krwi... Ułatwia nam znoszenie niewygód ustalanie codziennych intencji. To znów pomysł mojej nieocenionej małżonki - i to ona zwykle te intencje układa. Dziś np. była to intencja "za prześladowanych chrześcijan i przebudzenie w Kościele", a jutro "za małżeństwa w kryzysie". Czasem są to intencje mniej uniwersalne - za konkretne osoby nam bliskie. Tak czy inaczej nadajemy w ten sposób większy sens dźwiganiu różnych codziennych przeciwności i to pomaga.

Prosimy Was bardzo o modlitwę, by hemoglobina nie spadła (by nie było konieczne przetaczanie krwi), by płytki krwi poszły w górę i by nie trzeba było robić przerwy w leczeniu.

Na zdjęciu Piotrek i jedna z jego pasji: warzywa i owoce :) Szkoda tylko, że służą głównie do zabawy, bo z jedzeniem aktualnie gorzej :(


2 komentarze:

  1. Moje dziecko kończy łagodną chemię, wyniki krwi na początku też spadły w dół. Nie pytałam, co na to lekarze, ale gotuję jej zupy na giczy cielęcej, dziabniętej na pół, aby był dostęp do szpiku. Potem jeszcze wydłubuję resztę szpiku. Miksuję go z warzywami, kaszą jaglaną, wywarem i nacią pietruszki i jej to podaję. Wyniki najpierw się zatrzymały, potem zaczęły się poprawiać. W ogóle dieta to podstawa, jak mówią niektórzy - nie dawać jeść rakowi. Nie chcę się wymądrzać, bo się tym nie do końca interesowałam, ale zdaje się, że jeden z "tropów" jak sobie z tym radzić prowadzi właśnie do Wrocławia.
    Ach i z tego co pamiętam, dość przyjemny sposób na słaba hemoglobinę to natka pietruszki miksowana z pomarańczą, nie jest złe w smaku, w konsystencji może dziwne, ale jako "rycerski napój na siłę do dźwigania miecza" może przejdzie.
    Kibicujemy Wam mocno od początku i pamiętamy w modlitwie.
    Również pacjenci CZD

    OdpowiedzUsuń