WTOREK 9 kwietnia
W nocy w końcu
"położyłem się spać" razem z Piotrusiem do dziecięcego
łóżeczka. I to go wyciszyło: trzymał mnie za rękę, nie wyrywał
rurek i koło północy zasnął po raz pierwszy od wybudzenia ze
śpiączki. Zwinięty byłem w niezły kłębek, żeby się zmieścić,
ale i tak jedna noga musiała być nad barierką :) Po pół godzinie
pielęgniarka przywiozła nam normalne łóżko z barierkami. Okazało
się, że widziała moje wysiłki wyciszania syna, bo sale są
monitorowane kamerą w podczerwieni. A ja myślałem, że jak zgaszę
światło, to się ukryję ze swoim występkiem ;) Ale jak widać nie
ma nic ukrytego... I dobrze, bo mam przyzwolenie na spanie w jednym
łóżku z Piotrusiem. Spał do 9.00! W ciągu dnia też przespał
już w sumie blisko 5 godzin i teraz znów zasnął (jest 20.30).
Senność nie jet dobrym objawem w jego sytuacji (nadmierna senność
świadczy o wodogłowiu), ale ufamy, że nadrabia zaległości z
poprzednich nocy.
Trochę odbiera
nam energii pilnowanie pracy pielęgniarek - na poprzednim oddziale
tak było i tu podobnie. Mylą dawki pokarmowe, wpisują błędną
temperaturę w kartę... Mierzymy od dziś własnym termometrem i
sami kontrolujemy ilości i pory karmienia Piotrka sondą.
Bezpieczniej bym się czuł, gdyby pozwolili mi podawać samemu
wszystkie leki... :/
Zatkał się dziś
wenflon, który tkwi w jakimś głębszym naczyniu od operacji
(wejście przy szyi - jakoś to nazywają fachowo, ale zapomniałem).
Musieliśmy jechać na oddział anestezjologii, by próbować
uratować to wejście, bo leków dożylnych i kroplówek Piotrek
będzie jeszcze trochę brał. Udało się, choć Piotrek i tak
krzyczał na lekarzy nazywając ich ciasteczkowymi potworami (?!).
Generalnie zrobił się po operacji głośny i krzykliwy i to podobno
częsta zmiana przy takich przypadkach. Na anestezjologii
"przypadkowo" spotkaliśmy doktora Pawła -to neurochirurg,
który tak fachowo zoperował Piotrka. Zobaczył, że kolekcja (tak
nazywają to podskórne gromadzenie się płynu na głowie) jest duża
i przy okazji ściągnął strzykawką płyn. Było go więcej niż
ostatnio, co nas z Madzią zmartwiło. Jeśli do 3 tygodni po
operacji płyn nie przestanie się gromadzić, to będzie konieczność
operacyjnego wstawienia na stałe zastawki odprowadzającej nadmiar
płynu mózgowo-rdzeniowego do żołądka. Tego płynu może być
teraz więcej z powodu, że Piotrek się zaczął ruszać, ale też
krzyk, płacz i silne emocje powodują wzrost jego produkcji (wzrasta
ciśnienie w głowie). A nakrzyczał się synek wczoraj długo przy
wymianie sond, więc ufamy, że gdy zmniejszy się ilość
stresujących wydarzeń, to krzyku i wysięku będzie mniej. Niestety
zaczyna reagować krzykiem na każde zbliżenie się do niego osoby
ubranej na biało, a jest tu takich sporo. Modlimy się i prosimy Was
o modlitwę o to, by płynu do odciągania było coraz mniej i by
Piotruś nie musiał mieć kolejnej operacji i żyć z taką
zastawką.
Proszę Was o
modlitwę też za moje emocje - zaczynam wybuchać złością z
powodu jakichś drobiazgów. Pewnie odreagowuję napięcie, ale
wolałbym nie na żonie. Głowa mi dziś pęka (dziecko, z którym
dzielimy salę jest bardzo hałaśliwe) i marzę o wyjściu na dwór
choć na chwilę - odkąd przyjechaliśmy do Warszawy poruszamy się
tylko szpitalnymi korytarzami, głównie z resztą piwnicznymi.
Planuję spacer od kilku dni i ciągle się nie udaje.
I prosimy o
modlitwę o ochronę Krwi Chrystusa nad Piotrusiem i nami wszystkimi.
Ania Kwiecień (nasz anioł), która przyjechała pomóc przy
Bogusiu, złapała ostrą jelitówkę. Czyści ją okrutnie, a dziś
zajmowała się Piotrusiem :( Panie uchroń go i nas, a Ania niech
szybko dojdzie do siebie! Niech Pan strzeże wszystkich sond,
wenflonów, by się nie zatykały, by Piotrusia nie kłuto, by mógł
się wyciszyć.
Brak słów, by
wyrazić naszą wdzięczność za Wasze modlitwy, posty, okazywane
wsparcie, troskę, wpłaty, współtowarzyszenie nam. "Jedni
drugich brzemiona noście" - czujemy b. mocno jak nosicie nasze
brzemiona. Modlimy się, aby Pan stokrotnie wynagrodził Wasz trud.
To przez Was Pan mówi, że jest z nami, że nic nie wymknęło się
z Jego kontroli, czuwa i kocha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz