PONIEDZIAŁEK 8 kwietnia
Neurochirurg jak
zobaczył rano Piotrka, to powiedział, że gdyby tak wyglądał
miesiąc po operacji, to uznałby, że jest dobrze :) Był pod
wrażeniem tego, że Piotruś już mówi oraz rusza rękami i nogami.
My wiemy, że to wymodlone i łaska od Pana Jezusa - Madzia
uświadamiała to dziś lekarzowi :) Płynu pod skórą głowie było
już niewiele i mamy nadzieję, że już nie będzie trzeba go
ściągać.
Przenieśli nas
dzisiaj na pediatrie w związku z tym, że Piotruś nie trawi.
Oczywiście dalej będzie też leczone zapalenie płuc. Warunki z
poprzednimi komfortowe: nie muszę spać w korytarzu na karimacie jak
na neurochirurgii, tylko mam łóżko obok Piotrusia i łazienkę do
dyspozycji! Generalnie super i spodziewamy się też takiej opieki i
leczenia.
Piotrek na zmianę
jest w świetnym kontakcie (gada, ogląda bajki) i co jakiś czas
pokrzykuje jedną sylabę przez kilkanaście minut (np.
"dziadziadziadzia!") i nie da się z nim wtedy porozumieć.
Zasypia najwyżej na parę minut, po czym się wybudza i gada.
Neurolog uspokajał, że tak może być długo i powinien dochodzić
pomału do siebie.
Ręce ma już na
tyle sprawne, że wyrywa z siebie te wszystkie rurki. Ku naszej
rozpaczy - bo trzy razy dzisiaj wprowadzano mu na nowo sondę przez
nos, co - łagodnie mówiąc - przyjemne nie jest. Ostatnie
zakładanie sondy trwało 50 minut, bo się zawijała itd. Niezwykłe
to jest, że małe dziecko znosi tak dzielnie podobne komplikacje -
ja się wymęczyłem samym asystowaniem i uspokajaniem go.
Na razie nie
wyrwał przewodu, który prowadzi do żyły - jak to zrobi będzie
znów miał zakładany wenflon, co jest bolesne. Nie mam pomysłu,
jak temu zapobiegać. Wiązać go? To się wścieknie. Póki co
jedyny pomysł jaki mam, to czuwać, ale czy dam rade upilnować go w
nocy? Proszę Was o modlitwę w tej sprawie.
Dziękujemy
wszystkim wytrwałym, którzy czytają te "piotrusiowe nowiny"
i modlą się za naszego synka! Mi pisanie tych newsletterów w jakiś
sposób pomaga, więc na pewno będą następne :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz