czwartek, 4 kwietnia 2013

CZWARTEK 4 kwietnia


Trudno nam wyrazić wdzięczność, jaką mamy do Boga i do Was za Waszą modlitwę. Guz (imię tego gnoja z piekła rodem to astrocytoma pilocyticum) okazał się ostatecznie glejakiem pierwszej grupy, czyli niezłośliwym. Byłoby to doskonałe rokowanie, gdyby go usunięto w całości. W przypadku Piotrka oznacza to odroczoną decyzję o chemioterapii. Za kilka miesięcy, po ustąpieniu objawów pooperacyjnych, kontrolny rezonans pokaże, czy guz się rozrasta (wtedy chemia), czy stoi w miejscu (wtedy kolejne odroczenie i badanie kontrolne za jakiś czas).
Guz to jedno, a uruchomienie Piotrusia po operacji to drugie. Teraz pierwszoplanowym celem jest, by nasz synek odzyskał władzę w nogach i rękach, trzymał głowę w pionie, siadał, gryzł pokarm i sprawniej łykał, zaczął mówić itd. Lekarze nie dają gwarancji, że to wszystko wróci do normy, ale mamy nadzieję, ufamy i modlimy się o to.
Piotrkowi zdjęli cewnik i kąpaliśmy go. Robaczek jest wiotki, bezwładny, nosi się go podpierając główkę jak niemowlakowi. Mało je, a co zje to zwraca. Dziś włożono mu na nowo sondę i karmiłem go bezpośrednio do żołądka, ale efekt ten sam - zwraca. Martwimy się tym, bo skąd on ma mieć siłę i napęd?
Rehabilitant pokazywał, co możemy z nim robić - na tym etapie jedynie starać się zachować ruchomość stawów.
Rozeznawałem na ile ma sens leczenie onkologiczne we Wrocławiu - to byłoby logistycznie prostsze i tańsze (odpadają dojazdy, noclegi...). Niestety Wrocław ma dobre efekty, ale w leczeniu innych dziecięcych nowotworów (np. białaczki). Przy guzach mózgu odsyłają tutaj. Czyli wygląda, że zwiążemy się z CZD na dłużej.
Dziś mamy kryzys fizyczny - odbija się niewyspanie, stres, nieregularne posiłki. Ale nie przestajemy ufać w moc modlitwy i Boże Miłosierdzie. Przecież "Jezus da radę!" jak mówił Piotruś przed operacją.

Zdjęcie: Piotruś zmęczony kąpielą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz