poniedziałek, 23 lutego 2015

zimowo

No pięknie: poprzedni wpis był na Boże Narodzenie, a tu już Wielki Post!

Na badaniach w Warszawie pani doktor wychwalała Piotrka, że jest w dobrej formie. Badanie z psychoonkologiem z kolei wykazało, że wprawdzie Piotrek jest bardzo inteligentny, ale występują u niego dość silne zaburzenia percepcyjno-motoryczne np. ma poniżej normy grafomotorykę i percepcję wzrokową. Aby uniknąc frustracji w szkole (nauka pisania i czytania itp.) trzeba już teraz z nim ćwiczyć: nawlekanie, rysowanie w labiryntach, po śladzie... Pani psycholog stwierdziła, że możemy starać się o wczesne wspomaganie w rozwoju dla Piotrusia. Badanie trwało ok. półtorej godziny. Prowokowany, by coś opowiedzieć Piotrek streścił zdumionej nieco pani psycholog niemal cały film "Największy z cudów", który wywarł na nim ogromne wrażenie.

W drugiej połowie stycznia spędziliśmy pogodny czas nad Bałtykiem. Siostry Zmartwychwstanki były serdeczne, a chłopcy spędzali po 3-4 godziny dziennie na spacerach po wydmach i ośnieżonej plaży. Testowaliśmy też prezent, którym przemiło zaskoczył nas przed wyjazdem nasz ulubiony księgarz - zdalnie sterowany samochód. Dawał radę - zwłaszcza po podmarzniętym piasku. Najstarszy chłopak w rodzinie bawił sie tym autkiem chyba najłużej :)







Żeby nie było za spokojnie, to była też nadmorska przygoda z kluczykami do auta. Otóż kiedy wróciłem ze spaceru z chłopakami - okazało się, że nie mam czym otworzyć auta, by schować wózek. Dodam, że nie miałem zapasowych kluczyków. Ponieważ pamiętałem gdzie chodziłem (śledzenie ułatwiały ślady na piasku i resztkach śniegu) - przemierzyłem dwukrotnie trasę spaceru modląc się wyjątkowo żarliwie. Obstawiałem, ze klucze wypadły, gdy na wydmie poszedłem "za drzewko" lub gdy na plaży kucnąłem wypatrując z Piotrkiem bursztynów w patykach przy brzegu. Niestety - szukałem bezowocnie. Kiedy zrobiło się ciemno - odpuściłem, a rano wstałem przed wschodem i ruszyłem ponownie. Po dwukrotnym obejściu trasy i rozmyślaniu, gdzie znajdę kogoś kto przyjedzie dorobić klucze i ile to będzie kosztowało - w końcu poddałem się i mimo przygnębienia sytuacją z zachwytem popatrzyłem na wschodzące słońce. "Trudno, jakoś to będzie, to nie koniec świata, gorsze sytuacje przechodziliśmy. Dzięki Ci Boże za ten piękny poranek...". Przerwałem, bo wzrok zatrzymał mi się na odległym przedmiocie na granicy fal i piasku. To było kilkadziesiąt metrów od trasy spaceru (ślady wciąż były wyraźne), ale ponieważ nie lekceważyłem wcześniej żadnego takiego "zobaczenia czegoś" - ruszyłem w tamtym kierunku. Pęk kluczy leżał najwyraźniej wyrzucony falą na brzeg, nieco zagłębiony w dziewiczym piasku. Zerknąłem na zegarek. Była punktualnie 8.00. Siostry, które poprosiliśmy o modlitwę w tej sprawie właśnie rozpoczęły poranną mszę :)))

Jedyny dzień, kiedy pogoda nie dopisała spędziliśmy zwiedzając Akwarium Gdyńskie. Chłopcom bardzo się tam podobało. W drodze powrotnej do Wrocławia Wejherowo powitało nas tuż za tablicą miejscowości błyskiem fotoradaru. Najwyraźniej zbyt płynnie zwalniałem - Piotrek właśnie wtedy dopiero co zasnął... Tego zdjęcia z wyjazdu - przysłanego właśnie pocztą - nie będę jednak publikował.

Po powrocie powoli wracaliśmy do rytmu. Przedszkole powitało ich miło i chetnie tam chodzą. Jednak od kilku dni są obaj w domu. Najpierw Piotrka zatrzymalismy prewencyjnie z powodu ostrego kataru i podwyższonej temperatury (balismy się, że osłabiony coś "złapie" dodatkowego), a wczoraj w nocy zagoraczkowal Bogumił. Dziś pojawiła się swędząca wysypka - podejrzewamy ospę wietrzną, jutro lekarz obu zbada i się wyjasni pewnie.

Dostaliśmy się z Piotrkiem na rehabilitację w ramach funduszu do "Promyka słońca" - zmienił się dzień ćwiczeń, ale nie zmieniła się ulubiona pani Karolina jako terapeutka. W domu nadal nas odwiedza wiernie Ania - nawet sesja nie przeszkodziła jej w niemal codziennym ćwiczeniu z Piotrkiem!

Przed nami rezonans 18 kwietnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz