czwartek, 13 października 2016

wakacje i szpital

Pobyt w Murzasichlu był dla nas ważnym wydarzeniem. Dawno nie byliśmy na rekolekcjach (4 lata), więc mieliśmy poczucie łapania oddechu po długim niedotlenieniu. Okoliczności przyrody też sprzyjały. Piotrek dzielnie wędrował po Tatrach.


Obaj nasi chłopcy bardzo się z Zuzią lubią, więc i dla nich to był fajny czas. Poniżej cała trójka pofarbowana jagodami.



Wakacje zakończyliśmy 9-dniowym pobytem na Suwalszczyźnie. Planowaliśmy być dłużej, ale Piotrek zachorował na anginę i zdecydowaliśmy się na szybki powrót do domu.

Kilka dni po zakończeniu brania antybiotyku Piotrek miał nową infekcję (znów anginę) i konieczny był kolejny antybiotyk.

Od połowy września Piotrek zaczął przedszkolną zerówkę, ale za długo nie pochodził. W ubiegłą niedzielę zaczął gorączkować - po kilku dniach miał temperaturę 40, którą z trudem dawało się okładami i lekami zbijać jedynie do 39. Pierwszy podawany antybiotyk nie pomógł. Po kilku dniach rozpoczęliśmy leczenie szpitalne. Po 3 dniach podawanego dożylnie ceftriaksonu w końcu temperatura spadła. Objawów innych właściwie nie było, ale dziś laryngolog zdiagnozował zapalenie zatok i sugerował udział alergii w rozwoju choroby (najpierw wirus, potem alergiczne nadkażenie bakteriami). Na zdjęciu Piotrek wykorzystuje stopę do zabawy pterodaktylem.


Jeszcze czekamy na wyniki badań immunologicznych. Lekarz zaleca, by w okresie jesienno-zimowym Piotrek unikał potencjalnych źródeł infekcji i wrócił do przedszkola dopiero na wiosnę. Hm... Ciężka sprawa rodzinno-logistycznie...

Taki jakiś wariacki czas mamy. W każdym tygodniu dzieje się coś trudnego. Dwa tygodnie temu musieliśmy się na tydzień ewakuować do rodziny, bo garaże w naszym bloku się paliły i byliśmy przez szereg dni pozbawieni prądu i wody. Przy tym ciągle gubię ważne rzeczy, co potem powoduje różne kłopoty. A teraz ten szpital...

Prosimy o modlitwę, aby Pan Bóg uchronił Piotrusia przed skutkami ubocznymi antybiotyku (dostaje końskie dawki) i o wzrost jego odporności.

czwartek, 14 lipca 2016

stare i nowe wiadomości

 
Myk - i pół roku minęło! :) Nie wychodzi nam prowadzenie bloga na bieżąco - zatem tym wpisem nadrabiamy zaległości hurtem :D

Kolejny rezonans Piotruś miał robiony w czerwcu - nic niepokojącego się nie dzieje :) CHWAŁA BOGU!

Oczywiście mamy lekki niedosyt, że pozostała część guza nie jest w odwrocie (obraz jest od trzech rezonansów bez zmian). Jednak lekarze obecny stan traktują jako sukces - więc cieszymy się tym, co jest :)))
 
Wyczekaliśmy się długo na badanie, bo po strajku w CZD był tłum dzieci w poczekalni pracowni rezonansu. Pierwszeństwo mają młodsi pacjenci - a Piotrek uznany został na starszego (następnego dnia kończył 6 lat!).

Mimo że stawiliśmy się o 8.00 na czczo i z badaniami - to dopiero koło 14.00 Piotrka uśpiono. Pogoda dopisywała, więc oczekiwanie skracaliśmy korzystając z placu zabaw :)
 
 
Jak zawsze musiała być "nagroda za dzielność" dla syna. Dostał pojemnik na owady pełen świerszczy. Jeszcze chyba nigdy tak bardzo się nie cieszył z prezentu :)))

Po powrocie prezent rozrósł się o... urodzinowe świerszcze i szarańcze od wujka Marcina! :D

Wakacje zaczęliśmy od wspólnotowego rejsu :) Miałem jechać z dwoma siostrzeńcami Magdy, ale ostatecznie jednego z nich zastąpił Piotruś. Wyobrażacie sobie, jak się synek cieszył!? :) Momentami wprawdzie nieco się nudził (z racji wieku i kondycji nie mógł pełnić zbyt wielu pokładowych funkcji), ale bardzo chciałby to powtórzyć - czyli wspomnienie ma jak najbardziej pozytywne :D




Zwieńczeniem wodnej przygody był jednodniowy, rodzinny spływ Baryczą w miniony weekend  :)



Najbliższe dni upłyną zapewne pod znakiem zajmowania się przez Magdę jej szwankującym zdrowiem. A potem czeka nas wyjazd w Tatry na rekolekcje wspólnotowe. Chcemy, by znów dołączyła do nas Zuzia, która całe swoje wakacje spędza w domu w związku z leczeniem mamy. Zatem gdyby ktoś z Was chciał wesprzeć finansowo jej wyjazd - to byłoby wspaniale. Najlepiej od razu na konto jej mamy: Izabela Neumann-Tarasiewicz, nr rachunku 22 1940 1076 5926 7625 0000 0000 (z dopiskiem: na wyjazd Zuzi)


 Iza - mama Zuzi -  ukończyła niedawno agresywną chemioterapię - efekt jest niejasny (wczoraj dostała wyniki badań kontrolnych, które budzą różne wątpliwości). Wkrótce Iza zacznie radioterapię. Prosimy więc Was też o modlitwę za Izę, o dar powrotu do zdrowia. Jej nowotwór ma najwyższy stopień złośliwości, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Nadzieją jest możliwość leczenia w Niemczech (immunoterapia i hipertermia), co jednak wiąże się z koniecznością zdobycia sporej kwoty... Tu link do historii Izy.

niedziela, 6 marca 2016

poszpitalnie - czekając na poprawę

Na szczęście Piotruś lubi być w szpitalu. Na sali leżał z siedmioletnim Frankiem i pięcioletnim Michasiem (też usuwali porty), z którymi świetnie się bawił. Niezapomniany widok: trzech chłopców, podpiętych do kroplówek, skaczących po łóżkach i krzyczących: "Ja wygram!". Tak wyglądały wyścigi, komu pierwszemu skończy się kroplówka :)
 

Na zabieg czekaliśmy od rana. Na szczęście na wszystkich oddziałach CZD są świetlice. Piotrek rozpraszał nudę wyklejając obrazki z plasteliny i odrabiając przedszkolne zadnia domowe.


 

W końcu tuż przed 22.00 trafiliśmy na blok operacyjny. Piotruś - mimo, że od śniadania funkcjonował tylko na kroplówce - tryskał energią i dobrym nastrojem. Jak już go wieźli na salę operacyjną krzyczał do mnie roześmiany pokazując na monitor przy łóżku: "Zaraz będę w tym telewizorze! Będzie mnie oglądał cały świat! Stanę się sławny!" :) Kazał jeszcze napisać w smsie do mamy, że zabranie porciku na pewno się uda, bo Pan Bóg będzie nad nim czuwał:)

Za to przy wybudzaniu dostał jakiejś paniki i płakał rozpaczliwie przez godzinę. Krzyczał: "Nie mogę chodzić! Nie mogę oddychać! To mi już tak zostanie! Nie chcę mieć nigdy więcej takich zabiegów!". Z emocji aż dostał czerwonej wysypki na twarzy. Uspokoił się dopiero koło północy na sali szpitalnej, poprosił o trzy kanapki z serem i zjadł wszystkie, po czym zasnął.

Następnego dnia koło południa dostaliśmy wypis i ruszyliśmy do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji pod Piotrkowem. Powinniśmy się tam chyba upomnieć o jakiś rabat jako stali klienci :)


 
 We Wrocławiu Piotrek zaczął gorączkować i ciągnie się to do dzisiaj. Piąty dzień ma temperaturę 38-39 stopni (dziś rano 39,3). Z badań krwi wynika, że to raczej infekcja wirusowa, ale dziś lekarka wypisała nam już antybiotyk. Jak do jutra rana temperatura nie spadnie - zaczniemy podawać.

Prosimy o modlitwę, by Piotrek doszedł do siebie (najlepiej bez antybiotyku, których w swoim niedługim życiu przyjął już zbyt wiele).

poniedziałek, 29 lutego 2016

usuwamy porcik i wspominamy ferie

Jesteśmy z Piotrkiem od wczoraj w Warszawie i czekamy na drobny zabieg: usunięcie tzw. portu. Lekarka na izbie przyjęć miała opory, czy nas przyjąć z powodu kataru. Poszła po anestezjologa, by to on zdecydował. W tym czasie Piotrek mówi: "No dobra, to ja się pomodlę. Panie Jezu, proszę Cię, żeby nas przyjęli do szpitala albo dzisiaj, albo może za miesiąc, tak żeby się stało to, co jest najlepsze dla mojego zdrowia. Amen!". Najwyraźniej załatwił sobie sprawę, bo po chwili pani doktor wróciła - bez anestezjologa - z nowiną: "No dobra, wchodzicie". :)

Dziś od rana próbowałem go nakarmić na zapas, bo od 9.00 nie wolno mu nic jeść. Zabieg będzie najwcześniej po 15.00, a może być i po 17.00, bo na dziś w planie mają dużo operacji i trudno z góry przewidzieć ile będą trwały.

Skoro mam wymuszoną przerwę w pracy - mam sposobność zgodnie z deklaracją zdać sprawozdanie z naszego pobytu nad Bałtykiem :)

Przede wszystkim dziękujemy wszystkim, którzy wsparli finansowo urlop Zuzi. Niewykorzystaną część pieniędzy przekazaliśmy jej mamie na wsparcie rozpoczętego leczenia.  Zuzia z rodzicami zobowiązali nas do przekazania na ręce darczyńców wyrazów gorącej wdzięczności. Bóg zapłać!!!

Pogoda dopisała: padało niewiele, więc codziennie spacerowaliśmy, dochodząc pod koniec pobytu do 3 godzin dziennie na powietrzu. Piękna jest plaża o tej porze roku. Piasek niegrabiony, układany przez morze i wiatr. Często wychodziło słońce choć na chwilę, więc bywało naprawdę pięknie. Spacerowiczów na plaży niewielu, czasem po horyzont nikogo.

Siostry otaczały nas opieką jak dobre anioły. A siostra Aniela okazała się ku radości Piotrka miłośniczką kamieni - synek dostał od niej nawet dwa ciekawe minerały w prezencie. Zuzia polubiła się z chłopakami i byli przy niej jakby grzeczniejsi niż zwykle :) Niemal nie tęskniła za rodzicami, a Magdę ciągle zasypywała wyznaniami:"Kocham Cię, ciociu" :) Ponieważ koniec naszego pobytu w Dębkach był blisko urodzin Zuzi - wyjechała obdarowana prezencikami, z których najmilsze chyba były upominki od sióstr. 

Poniżej parę ujęć z pobytu. 

Załapaliśmy się jeszcze na choinkę, więc kolędowaliśmy :)



 Dużym przeżyciem dla dzieci była pomoc przy demontażu świątecznych dekoracji w uroczym kaszubskim kościele. 


Lekki deszczyk oczywiście nie był przeszkodą w spacerowaniu.


Dodatkowymi atrakcjami były wycieczki do Gdyni (na filmikach: akwarium, basen gąbkowy w parku trampolin, zabawy w barze na pirackim statku). 



  Do Białogóry dotarliśmy, gdy konie były w boksach. Za to powitały nas głodne dziki. 



  Dorosłym jednak najbardziej podobały się spacery po plaży i wycieczki piesze w okolice ujścia Piaśnicy. 
 








Pożegnalna fotka na progu domu - brakuje tylko s. Anieli.


Na koniec teologiczno-przyrodnicza refleksja Piotrka w trakcie spaceru wydmami :)



piątek, 15 stycznia 2016

akcja FERIE DLA ZUZI zakończona :)

Jesteście kochani! Uzbieraliśmy dzięki Wam na wyjazd Zuzi aż 1000 zł! Starczy zatem nawet na dodatkowe atrakcje w okolicach Dębek. Planujemy wizytę w białogórskiej stadninie, w gdyńskim akwarium i może gdzieś jeszcze. Zdamy relację na blogu :D
Dorotko!
Józku!
Jacku!
Januszu!
Renato!
Hanno!
Anno!
Krzyśku!
Klaudio!
Małgorzato!
BÓG ZAPŁAĆ!!!


wtorek, 12 stycznia 2016

prośba przed feriami

Wybieramy się w czasie ferii nad Bałtyk, by wspomóc odporność naszych dzieci. Wiecie: jod, świeże powietrze, spacery, spokój... :)

Mamy taki pomysł, by zabrać ze sobą koleżankę dla naszych chłopaków: 6-letnią Zuzię. Rodzice Zuzi to wspaniali ludzie, na co dzień z oddaniem pomagający osobom z głębokimi problemami. Znamy ich od kilkunastu lat i są nam bardzo bliscy.

Mama Zuzi idzie właśnie na kolejną operację, po której czeka ją chemioterapia. Poprzednie leczenie bardzo źle znosiła, a teraz podawana będzie jej agresywniejsza chemia. Chcemy pomóc oderwać się Zuzi choć na te dwa tygodnie od domowych kłopotów i ulżyć jej ojcu, który będzie dzielił swój czas między pracę, a pielęgnowanie chorej żony. A sam też zdrowy nie jest... Oboje nie mają rodziny, na której wsparcie mogliby liczyć.

Kochani! Prosimy Was gorąco przede wszystkim o modlitwę za mamę Zuzi!

Jeśli ktoś mógłby wesprzeć finansowo pobyt Zuzi nad morzem - będziemy wdzięczni za choćby drobną wpłatę na nasze konto: Jędrzej i Magdalena Maciuk, BPS S.A., 44 1930 1073 3210 0253 8723 0001

Poniżej zdjęcie sprzed paru lat - Zuzia to pierwsza sympatia Piotrusia. W pierwotnych planach miała być jego żoną zanim nieodwołalnie postanowił, że jeśli z kimkolwiek się ożeni, to ze swoją mamą ;)

Buziak, czyli Piotruś i Zuzia