środa, 8 stycznia 2020

noworocznie i dziękczynnie

Jesień zdecydowanie minęła, a minęła pod znakiem nieskutecznych diagnoz. Konsultacja w Warszawie niewiele wniosła w sprawie rozpoznawania zespołu PFAPA u Piotrka. Syn też nie poszedł na planowany pobyt na oddziale gastroenterologii, gdyż się pochorował. Jednak nie pojawiały się wysokie gorączki, co wskazuje że PFAPA nie jest właściwym tropem raczej. Zalecono nam kilka nowych suplementów wzmacniających odporność - może dzięki nim jest lepiej? Tak czy inaczej Piotrek edukuje się w domu i pewnie tak będzie do wiosny.

Jeśli nie dotarliśmy do kogoś z życzeniami - to prosimy o wybaczenie i nadrabiamy choć tak:

BŁO
GOSŁAWIONEGO 2020!!!


Okres świąteczny obfitował w niespodzianki i bardzo nas to wzrusza, że o nas pamiętacie!

Grzegorz przywiózł nam pralko-suszarkę jako prezent od Przyjaciół Kilometrów Pomocy. Cudownie, że nasze małe mieszkanko nie musi być już pozawieszane w różnych miejscach (nie)schnącym praniem. Piotrek dziękuje też za "świetnego nerfa".

Szkoła Podstawowa w Mirkowie zorganizowała kiermasz bożonarodzeniowy ozdób, kartek świątecznych i wypieków, z którego dochód przeznaczyła w połowie na rehabilitację Piotrka. Niesamowity wysiłek i serce wielu pracowników, uczniów i rodziców!

Klasa 2B ze Szkoły Podstawowej nr 10 we Wrocławiu przeprowadziła kwestę na rzecz Piotrka i zakupiła za zebrane pieniądze sprzęt do wspinaczki oraz zestaw ze statkiem pirackim i rybą głębinową. Piotrek zachwycony! Rodzice też :D
 


Od początku roku Piotrek razem z bratem i mamą rozpoczęli pobyt w szpitalu "Orlik". Wbrew nazwie jest to malownicze miejsce, położone na zboczu Gór Stołowych (700 m n.p.m.!), pół godziny spacerkiem od Błędnych Skał. Wierzymy, że specjalistyczne zbiegi i unikalny mikroklimat tego miejsca wzmocnią kruchą wciąż odporność Piotrka. Jednocześnie miejsce to zapewnia też rehabilitację, więc nie odpuszczamy ćwiczeń.


Od dnia przyjazdu jest też śnieg, więc sanki i narty są w użyciu, a na twarzach pojawiają się rumieńce. Udało się nawet tacie dołączyć do reszty rodziny na długi weekend.


Zrobiliśmy sobie męską wyprawę "na rympał" korytem wyschniętej rzeki i znaleźliśmy opuszczoną chatę w środku lasu. Dopiero czytając znalezione w niej gazety zorientowaliśmy się, że... przekroczyliśmy granicę i jesteśmy w Czechach. Będzie co wspominać :)