czwartek, 21 marca 2019

dom wytchnienia, czyli ujawniamy marzenia


Marzymy o stworzeniu Domu Wytchnienia. Kameralnego ośrodka, z domową atmosferą, który umożliwi chorym onkologicznie dzieciom i dorosłym oraz rodzinom udręczonym chorobą bliskiego, bezpieczny pod każdym względem odpoczynek. Ze świeżym powietrzem, zdrowym jedzeniem, ładnym widokiem za oknem i okolicą zachęcającą do spacerów. Szczególnie myślimy o tych osobach, które mają utrudniony kontakt z przyrodą - czyli chorych mieszkających w blokach i kamienicach oraz tych, których leczenie wymagało długotrwałych pobytów w szpitalu. Na uwadze mamy też osoby cierpiące na uciążliwe choroby przewlekłe.

Sami bezskutecznie szukaliśmy takich miejsc w czasie leczenia Piotrka. Pamiętamy dobrze tę palącą potrzebę spędzenia choć paru dni blisko przyrody, bez smogu, w ciszy - a jednocześnie w miejscu zapewniającym względny komfort, czystym, zdrowym i ustronnym.


W czasie chemioterapii odporność organizmu spada - pacjent jest podatny na infekcje, dlatego konieczna jest izolacja od większych grup. Nawet wizyta w piaskownicy była ryzykiem, że Piotruś złapie coś od innego dziecka. A zwykłe przeziębienie kończyło się gorączką 40 stopni i antybiotykiem. Infekcja rodziła konieczność zawieszenia chemioterapii, aż organizm synka dojdzie do siebie i parametry krwi się poprawią. Domyślacie się pewnie, jakie myśli ma w głowie rodzic, gdy leczenie nowotworu u dziecka jest wstrzymywane przez "byle katar".

Pragnęliśmy się oderwać choć na parę dni od myślenia o rezonansach, kroplówkach, wynikach, czarnych scenariuszach... Odetchnąć w ciszy, zamienić szpitalny korytarz na leżak w ogrodzie. Nie myśleć o gotowaniu, karmieniu, sprzątaniu, pakowaniu walizki przed kolejną serią chemii.

Wiem, co bym chciała - powiedziała Magda, gdy łapaliśmy pierwszy oddech po zakończeniu leczenia Piotrka - stworzyć miejsce, gdzie rodziny w naszej sytuacji mogły by odpocząć, odetchnąć. Gdzie będzie ładnie, czysto, spokojnie...


Wtedy marzenie w nas zakiełkowało. Rozwijało się nieśmiało, szukało kierunku, powoli krzepło. Grało na strunach, które już w nas były wcześniej. Oboje lubimy wieś, las, przyrodę. Wcześniej tliło się w nas przez wiele lat pragnienie założenia na wsi ośrodka rehabilitacyjnego dla ludzi uzależnionych - ale wiele spraw i wydarzeń pokrzyżowało te plany. Funkcjonuje jedynie kameralna poradnia, w której pracuję.

Teraz nasze myśli poszły znów w stronę domu za miastem - też pomagającego ludziom w potrzebie, tylko innej. Magda nawiązuje chętnie i łatwo relacje z rodzicami chorych dzieci. Wykorzystuje przy tym swój dar empatycznego słuchania - ale też służy poradą, korzystając z wiedzy i doświadczenia, które zdobywaliśmy "w boju".

Dom Wytchnienia - miejsce zaprojektowane na potrzeby dzieci i dorosłych zmagających się z chorobą. Dom dla całej rodziny. Dom, do którego można przyjechać o każdej porze roku - na dzień, weekend, tydzień czy dwa. Gdzie będzie piękny, wieloczęściowy ogród: ozdobny z ławkami i placem zabaw; warzywno-owocowy na potrzeby kulinarne; sensoryczny i jordanowski na potrzeby rehabilitacji i hortiterapii.

Byłoby też tam miejsce dla zwierząt. Konie, alpaki, osły - choć po kilka sztuk na potrzeby zooterapii. Do tego nadający wiejski koloryt użytkowy drobiazg: kury, króliki, kozy mleczne. Przyda się w końcu mój dyplom zootechnika :)


Oczyma duszy widzę wyraźnie zarysy tego miejsca. Goście mieszkają w budynku zbudowanym w oparciu o naturalne, nietoksyczne materiały (drewno, kamień, glina, słoma) - z zachowaniem wysokich standardów higienicznych i komfortu dla osób na wózkach. Jest oczywiście kaplica, w której można  znaleźć ukojenie, pomieszczenia do rehabilitacji, a także oranżeria przy domu zapewniająca kontakt z naturą nawet w deszczowe czy chłodne dni. Biblioteka z książkami pozwalającymi oderwać się. 


Urokliwa okolica zachęca do krótszych i dłuższych wycieczek. W ogrodzie/lasku są domki na drzewach dla dzieci, po różnych kątach ogrodu porozwieszane są także hamaki.

Jest mały staw. W sadzie owocują m.in. bogate w antyoksydanty krzewy borówki amerykańskiej, jagody kamczackiej, rokitnika, derenia itp. Organizowane są rozmaite warsztaty psychologiczne i artystyczne oraz rekolekcje.

To wymarzone miejsce nie może być oddalone zbyt od miasta i klinik – maksymalnie 2 godziny jazdy, na wypadek konieczności wykonania badań, konsultacji lekarskiej, sięgnięcia po pomoc medyczną. Pozwoliłoby to też korzystać z domu chorym, którzy z daleka musieliby dojeżdżać na cykle chemii czy radioterapii. Okazuje się, że są osoby rezygnujące z leczenia onkologicznego ze względu na odległość od miejsca zamieszkania i trudy związane z daleką podróżą. Pamiętamy to dobrze z czasów, kiedy dojeżdżaliśmy co tydzień do Centrum Zdrowia Dziecka (na jeden dzień - by za chwilę ruszyć w powrotną drogę). Te dojazdy męczyły i małego pacjenta, i jego rodziców. Nie bez znaczenia byłaby też bliskość ośrodków rehabilitacji, gdzie można by szukać pomocy specjalistów (nasz syn skończył leczenie 4 lata temu, a wciąż konieczna jest intensywna rehabilitacja).

Dzielimy się nieśmiało pomysłem Domu Wytchnienia od jakiegoś czasu z bliższymi i dalszymi znajomymi. Pojawili się wśród nich życzliwi i chętni, by pomóc  w projekcie budynków czy w szukaniu ewentualnych źródeł finansowania. Wiele też osób zachęca nas opiniując pomysł jako ciekawy i potrzebny (w tym onkolog i psychoonkolog). To co mamy na dziś - to opisany na kilka stron zarys owego Domu Wytchnienia. Powstały też dwie prace magisterskie (na białostockim i na lubelskim wydziale architektury) inspirowane naszym planem. Pierwszy jednak projekt wyszedł spod ręki Piotrusia :)


Na tę chwilę wciąż jest wiele pytań i potrzeb, na które o własnych siłach nie odpowiemy. Nie mamy ziemi, na której Dom Wytchnienia mógłby powstać. Nie mamy pieniędzy, by ją kupić, a potem rozpocząć i zakończyć budowę. Potrzeba też zdeterminowanych ludzi – zapaleńców/szaleńców,  którzy razem z nami staną za pomysłem całym sobą.


Czy da Bóg, że zaczniemy realizować ten plan? Niedawno zapaliło się zielone światło: Stowarzyszenie "Hallelu Jah" uznało ten projekt jako swój w sensie organizacyjnym (mamy więc umocowanie prawne!), a Wspólnota Hallelu Jah stanęła za nim duchowo (mamy wsparcie modlitewne i błogosławieństwo!). Odczytujemy to jako wyraźny znak, otwarte drzwi i zachętę do postawienia kolejnych kroków.


Piotruś i Boguś co wieczór modlą się o powstanie tego domu. Prosimy także i Was o modlitwę w tej intencji. Jeśli ktoś chciałby w jakikolwiek sposób włączyć się w tworzenie Domu Wytchnienia - to proszę o kontakt. 

504 13 47 12 Jędrek (gdy nie odbieram proszę o smsa - oddzwonię)

4 komentarze:

  1. Przeczytałam cały post. Jestem pod wrażeniem pomysłu, waszej determinacji i tak bardzo bym chciała by Wam się udało. Będę się za to modlić i trzymać kciuki, a kiedy wreszcie zacznę coś zarabiać na pewno postaram się w jakimś stopniu Was wesprzeć. Póki co mogę tylko modlitwą. Może nie wiem jacyś fachowcy w birze pracy pomogliby pozyskać środki unijne na projekt, nie chcę źle radzić bo nie mam doświadczenia. Ale rzeczywiście dużo daje przebywanie z naturą i zwierzętami po tak ciężkich czasem i traumatycznych przeżyciach onkologicznych ale i nie tylko, bo przecież jest niestety masa innych schorzeń u dzieci.
    Tak więc trzymam mocno kciuki i będę śledzić Wasze poczynania.
    Dziękuję za miłe słowa w komentarzu.
    Chłopcom życzę nieustającego zdrówka.
    Agnieszka mama Madzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Agnieszko, wzruszyliśmy się. Serdecznie dziękujemy za ten wpis i za modlitwę:) Jeśli dom powstanie, jego część ze zwierzętami będzie imienia Madzi. Wytrwale śledziliśmy Madziowe blogi i jej miłość do zwierząt była dla nas ważną inspiracją przy rodzeniu się pragnienia Domu Wytchnienia.

    OdpowiedzUsuń