Noc minęła "skrzypiąco" - dyżurne łóżko polowe w szpitalu nawet przy intensywnym oddychaniu wydawało odgłosy słyszalne chyba na całym piętrze. Piotrka jednak obudził o 7.00 dopiero krzyk 2,5 rocznej Kasi, z którą dzielimy pokój (miała operację guza rok temu i po chemioterapii była poprawa - teraz guz wrócił do dawnych rozmiarów i otaczają go wielkie cysty - dziewczynka płacze z głodu, bo szykowana jest dziś na operację).
Dużo w tym chorowaniu i leczeniu czekania na coś. Chemia przyszła o 11.00 (a mogła przyjść w każdej chwili), więc Piotrek jak widać na zdjęciu z nudów już "fisiował". Bajki i książeczki trzymałem na czas "karmienia kabelka" jak nazywa synek czas podawania leku.
Jesteśmy w połowie, czyli przed nami jeszcze godzina. Piotrek wymyślił nową zabawę: obserwuje pęcherzyki powietrza w kroplówce i nazywa je pociągami. Jadą ze stacji pompa do stacji port, a zielony łącznik po drodze to tunel. Jak na razie okazało się to ciekawszym zajęciem od oglądania bajek.
Przed nami zdobycie wypisu, co nie jest łatwe, bo ten w zamieszaniu utknął między oddziałem szpitalnym (gdzie jesteśmy wyjątkowo w związku z transfuzją), a oddziałem dziennym (gdzie jeździliśmy dotąd co tydzień). Nie może być za łatwo, skoro Magda wymyśliła na dziś intencję: o pokój dla Syrii. Ufam jednak, że w ciągu godziny sprawa się wyjaśni i nie opóźni się przez to nasz powrót do Wrocławia (bez wypisu nie zdejmą "kabelka" z portu).
Uściski dla dzielnego pacjenta :)
OdpowiedzUsuńwspaniały pomysł z tymi intencjami - chyba podkradnę, ale w intencji Piotrusia :)
Jesteśmy z Wami! Myślami, sercem i modlitwą! Buziaki!
OdpowiedzUsuń