Piotrek miał dziś badanie okulistyczne - bardzo go nie chciał, bo obawiał się świecenia mocnym światłem w oko jak poprzednio. Jednak nie było tak źle, ale stres Piotrka nieco zmęczył. Samo badanie też dało dobry wynik - oko się wprawdzie wciąż nie domyka, ale stosowany żel zabezpiecza je dobrze przed wysychaniem i potencjalną infekcją.
Lekarz onkolog jest zdania, że wynik badania histopatologicznego to najbardziej korzystny z możliwych scenariuszy. Teoria jest taka, że podczas obfitego krwawienia podczas poprzedniej operacji jedna komórka nowotworu trafiła w tę nietypową dla tego guza lokalizację i stąd nowy guz. Tym razem takiej sytuacji krwawienia nie było - więc ufamy, że historia się nie powtórzy. Onkolog bardziej optymistycznie patrzy na skuteczność operacji i zakłada, że usunięto całość. Jednak jeśli "coś" by zostało - to nie oznacza z automatu chemioterapii. Często samo "przycięcie" tego typu guza osłabia go na tyle, że reszta stoi w miejscu. Gdy Magda podpytywała o rokowania wobec Piotrusia, onkolog odrzekła: "NIE LĘKAJCIE SIĘ! Cieszcie się danym Wam czasem. Nie zamartwiajcie się o Piotrusia. Niech cieszy się życiem i zajmuje swoimi planami!" Magda przytoczyła na to słowa Jana Pawła II, który po zamachu powiedział: "Nie możemy żyć w strachu" i nie zastosował się do zakazu swobodnego, bez kuloodpornych zabezpieczeń, poruszania się pośród wiernych. Doktor na to: "Widzi Pani, jak to zaowocowało! Zamach się nie powtórzył, a on był tak blisko ludzi".
Nie spieszymy się do domu, bo Piotrek jeszcze słabo się czuje, gdy siada czy chodzi. Chęci ma wielkie, ale podróż do toalety jest dla niego męczącą wyprawą. Zakładamy, że przy jego tempie dochodzenia do siebie do jutra przybędzie my kondycji na tyle, by bez większych problemów znieść podróż do Wrocławia.
Neurochirurg ustalił nam termin kontrolnego rezonansu wstępnie za 3 miesiące, czyli mniej więcej na koniec sierpnia - początek września. Na pożegnanie Piotrek wypełnił własnoręcznie swoimi słowami i rysunkami podziękowanie dla lekarza. Rano jeszcze spotkamy się z nim przy usuwaniu tzw. dojścia centralnego - czyli takiego głębokiego wenflonu dochodzącego do głównej tętnicy, przez który do dziś podawane były Piotrkowi leki. Jutro po śniadaniu zaczynamy pakowanie i planujemy przed wieczorem wrócić do domu.
Jeśli chodzi o niedowład mięśni twarzowych, to powinno wszystko po terapii wrócić no normy, ewentualnie czeka nas zabieg. W tej chwili Piotruś kiedy śmieje się lub płacze staje się "krzywousty". Niedomykająca się powieka grozi ślepotą. Co 3 godziny musimy nawilżać oko, w nocy również. Ucho prawe jest głuche, lekarze wciąż powtarzają, że najgorzej gdyby wrócił słuch uszkodzony, który przysparza wielu cierpień, nawet w czasie nocnej ciszy. Więc prośmy Pana Boga o pełny, prawidłowy powrót słuchu. A jeśli nie wróci, to przecież z jednostronną głuchotą da się żyć.
Piotruś dziś zauważył zmianę w swoich reakcjach na porażkę w grze komputerowej. "Gdyby przed operacją zdarzyła mi się taka sytuacja, to płakałbym przez pół dnia, a teraz tak spokojnie zareagowałem. Operacja, to jednak dobra rzecz. Poza tym jeszcze nigdy nie szło mi tak dobrze w grze!".
KOCHANI! TEN POJEDYNEK WYGRALIŚMY RAZEM!!!!! Dziękujemy Wam z głębi serca!!!!!!!! Teraz my obiecujemy modlitwę za Was! Chwała Bogu Wszechmogącemu!!!! Jesteśmy szczęśliwi!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz