Nie było kolejki do rezonansu - badanie zaczęło się o dziewiątej. Rezonans trwał 40 minut, a potem Piotrek wybudzał się drugie tyle. Gdy otworzył oczy i ujrzał nową książkę o grzybach natychmiast usiadł, by ją oglądać.
Potem już przestało być z górki. Okazało się, że "nasza" pani doktor jest na urlopie do przyszłego czwartku. W dodatku mają mniejszą obsadę radiologów i opisanie badania trwa kilka dni. W związku z tym poza anestezjologiem nie rozmawialiśmy z żadnym lekarzem i mamy dzwonić. Jeśli radiolog opisze badanie, to może ktoś zechce nam przeczytać wynik przez telefon za dwa-trzy dni. A jeśli nie - to dopiero po powrocie lekarza prowadzącego z urlopu dowiemy się szczegółów. Spodziewamy się dobrych wieści, ale łatwe to czekanie nie jest...
W drodze powrotnej obowiązkowo musiał być postój w lesie - najcenniejszą zdobyczą z tego spaceru jest imponujący okaz białoporka brzozowego. Poniżej kilka wczeniejszych "grzybowych" fotek :)
Bawo Piotruś :-)
OdpowiedzUsuńTeraz to już wiem wszystko dokładniej.Dobrze,że piszesz Jędrku tego bloga!Kochani moi siostrzeńcy!!!:):)Zuchy nasze!!! ....czekamy na wynik. Oby było już dobrze...
OdpowiedzUsuńPiękni jesteście :) czekamy zatem na wynik!
OdpowiedzUsuń