Piotruś zaczął jeszcze wolniej jeść niż dotąd. Liczyliśmy, że po kilku dniach się to zmieni - jednak poprawa w tym względzie nie nadeszła. Tyle, że w ogóle je, bo w pierwszych dniach i z tym było słabo. Jednak karmienie go to koszmarna szkoła cierpliwości. Spędzamy na tej czynności 4 godziny dziennie. Piotrek chomikuje pokarm w buzi, zapominając o gryzieniu. Albo na odwrót: przeżuwa w nieskończoność nawet miękkie pokarmy. "Piotrek, gryziemy i przełykamy!" "Ruszaj buzią!" "Gryź chłopie!" "No jedz!" Synek cierpliwie znosi te ponaglenia - robi kilka szybkich ruchów szczęką, po czym znów akcja zamiera... Posiłkom towarzyszą atrakcje. Bardzo to niewychowawcze, ale w tym wypadku wychodzimy z założenia, że cel uświęca środki :)
Zupełnie nie ma łaknienia. Ze swojej diety zdecydowanie wykluczył mięso w każdej postaci ku utrapieniu dziadków. Uzupełniamy białko jajkami i parmezanem - to wciąż w miarę lubi.
Za tydzień już kolejny wyjazd do Warszawy. Strasznie krótki ten styczeń był.
Anegdota piotrkowa: bardzo chciał, bym patrzył jak sobie radzi na domowej zjeżdżalni. Właśnie obierałem jabłko, więc na chwilę odwróciłem wzrok. Zauważył.
- Nie patrzyłeś tato! Jestem na ciebie obrażony na zawsze. Już nie masz syna. Tak się właśnie traci dziecko.
- Piotrusiu, przepraszam, zjedź jeszcze raz, daj mi szansę.
- Nie ma szansy, koniec gry! Nigdy się nie przestanę gniewać!
Na szczęście za chwilę już bawiliśmy się razem. Ale zapamiętam na zawsze, jak łatwo stracić dziecko ;)
Jak zawsze gorąco prosimy o modlitwę! To, że tak ostatnio dobrze zniósł cięższe leczenie nowym lekiem zawdzięczamy Waszemu wstawiennictwu u Miłosiernego.
Pamiętamy o Was +++
OdpowiedzUsuń