piątek, 29 sierpnia 2014

lato

Lato dopisało pod każdym względem. Pobyt nad morzem rozpoczęliśmy od domu o wymownej nazwie "Spokój i dobro" w Gąskach. Faktycznie dobrzy ludzie go prowadzą, na dodatek wierzący i rzeczywiście tam spokojnie i pięknie. Magda jednak mniej tam wypoczęła, bo żywiliśmy się sami. Morski klimat nie wpłynął na poprawę apetytu Piotrka, więc w dalszym ciągu mnóstwo czasu pochłaniało przygotowywanie posiłków i karmienie. Można było tam za to znaleźć zupełnie puste miejsca do plażowania - mimo tłumów w kurortach w związku z piękną pogodą.



 

































 








Natomiast w przydomowym ogrodzie trafiały się skarby dla naszego młodego entomologa.



Potem przemieściliśmy się ok. 200 km do domu prowadzonego w Dębkach przez siostry zmartwychwstanki. Do plaży było ciut dalej i nie tak zacisznie - jednak taniej, z wyżywieniem i w pieknym iglastym lesie.



 





Piotrek był zachwycony, bo miejsce obfitowało w podpróchniałe pniaki obfitujące w różne formy życia. Sporo też było pająków, żab itp.










Nasz starszy syn wiele godzin spędził też na zabawie w "hodowlę ślimaków" - zbierał je, układał na pniu i zaganiał do stada, gdy się rozchodziły.



















Ponieważ u sióstr wypoczywało kilka rodzin - nasi chłopcy nawiązywali koleżeńskie relacje z rówieśnikami. Głownie z dziewczynkami (Ania i Józia). Zakładaliśmy, że odporność Piorka już na tyle urosła, że da radę nie złapać od nikogo choroby. Dzięki Bogu drobny katar był najpoważniejszą dolegliwością, jaka mu się przytrafiła. Za to szalejąca w okolicy  "trzydniówka" nie ominęła Bogusia i kuzynów, którzy ku zachwycie naszych dzieci dołączyli do nas na tydzień. Poniżej - męska wspólnota przy oglądaniu bajki :)



W tym miejscu raz jeszcze wypadałoby gorąco podziękować naszym darczyńcom - dzięki Waszemu wsparciu nie zakończyliśmy wakacji na debecie :) Bóg zapłać!!!

Ponieważ pobyt kończył się nam dwa dni przed wyznaczoną wizytą w Centrum Zdrowia Dziecka - po drodze z nad morza nocowaliśmy w Rogozinie u sióstr Misjonarek Krwi Chrystusa. Przyjęła nas kochana s.Dominika, która właśnie wróciłą z pielgrzymki. Mimo, że byliśmy tam tylko przez tydzień wiele miesięcy temu - poczuliśmy się tam jak u siebie w domu.








W Warszawie pani doktor podsumowała okres chemioterapii bardzo pozytywnie: Piotrek świetnie zniósł leczenie, dobrze wygląda, wyniki krwi ma niemal w normie (u niektórych dzieci trzeba czekać rok, aby krew wróciła do normy) chłopak sporo urósł (co nie jest oczywiste - dzieci przy tym leczeniu przestają rosnąć).

Czyli super :) Spodziewamy się, że październikowy rezonans (8-ego) da również pomyślny wynik. Daj Boże! Potem newralgicznymi będą okresy intensywnego wzrostu organizmu: koło 7 lat i dojrzewanie. Wtedy najczęściej dochodzi do wznowy choroby. Będziemy monitorowani przez CZD przez 10 lat. Najpierw czekają nas wizyty co 3 miesiące plus rezonans co pół roku. Po dwóch latach - gdy będzie ok - rezonans raz w roku.

Rokowania medyczne: Piotruś ma 70% szans na to, że pomyślnie zakończyliśmy walkę z nowotworem. Lekarka zastrzegła, że może się zdarzyć, iż guz będzie wymagał kolejnej chemioterapii i po jej zakonczeniu sytuacja może się jeszcze raz powtórzyć. W przypadku Piotrusia nie ma praktycznie na tym etapie zagrożenia śmiercią (śmiertelność wynosi 3% i są to przypadki nie wynikające bezpośrednio z choroby nowotworowej). Jezu - ufamy Tobie!

Przed nami dużo nowego. Chłopcy idą do przedszkola, Magda wraca do pracy, a też się uruchamiam zawodowo intensywniej, niż latem. W planach mamy regularną rehabilitację Piotrka. Ufamy, że uda się nam też wygospodarować przestrzeń na cotygodniowy basen - bo bardzo byłby dla niego wskazany. No i mamy nadzieję, że zaczniemy się pojawiać w naszej kochanej wspólnocie :)